A jednak się udało

Wyjeżdżając z Torunia zastanawialiśmy się nad tym, jak daleko uda nam się zajechać. J obstawiała Ciechocinek, K - Łódź. Na wylotówce odliczaliśmy już pieniądze na taxi do domu, kiedy podjechał do nas Bartek. Chociaż nie jechał w naszą stronę zrobiło mu się nas szkoda, gdy zobaczył nasze smutne minki i podwiózł nas na parking przy wjeździe na autostradę. Potem było już z górki.

Kuba i Marzena z Olkiem zabrali nas z parkingu. Tak dobrze nam się rozmawiało, że pół godziny później (no może cztery) byliśmy już w Częstochowie. Ponieważ szło nam całkiem nieźle ustaliliśmy, że zasługujemy na odpoczynek. Po krótkim trzygodzinnym obiedzie :3 ruszyliśmy pieszo w kierunku następnej stacji, z której mieliśmy łapać stopa. Napotkane w lesie Panie Grzybiarki zapewniły nas, iż znajduje się ona tuż za zakrętem. Dwa kilometry dalej wiedzieliśmy już, że to chyba najdłuższy zakręt w Polsce. Przedarłszy się przez podczęstochowską puszczę w końcu dotarliśmy na stację. Ponieważ byliśmy już trochę zmęczeni uznaliśmy, że pora skorzystać z naszej tajnej broni. J rozpuściła swoje długie złote włosy, włączyła tryb "gwiazdka" i dostojnie zamachała kciukiem. Po niecałych 5 minutach jechaliśmy już dalej z Mariuszem, entuzjastą egzotycznych podróży. Zajarani jego opowieściami o domkach na oceanie na Malediwach i cejlońskich plantacjach herbaty zaczęliśmy planować swoją następną wycieczkę.
Z miejsca, w którym nas wysadzał chcieliśmy udać się na stację w celu mieszkaniowo-gastronomicznym. Jedyną drogą, którą można było się tam dostać była autostrada, na którą niestety xD nie było wejścia. Nie ma jednak dla nas rzeczy niemożliwych. Używając supermocy (wspinanie się po płaskiej ścianie z dwudziestokilowym plecakiem wymaga supermocy, uwierzcie) przelecieliśmy nad ekranem (rebellious). My byliśmy bardzo zadowoleni z naszego pomysłu, ale tego entuzjazmu nie podzielała służba autostradowa. Po niespełna kilometrze zostaliśmy przez nich zgarnięci i podwiezieni do celu.

Więcej fotek dostaniecie, jak znajdziemy darmowego łajfaja.
CIAO J&K

PS. Specjalne podziękowania dla:
Bartka;
Kuby, Marzeny i Olka - dobrej zabawy w Zawierciu!
Mariusza - nie wahaj się, tylko jedź na tę wycieczkę! W najgorszym wypadku my się zaopiekujemy dzieckiem ;)
Lords of the Highway.

Janek, Ola - powodzenia w podróży do Rumunii! xoxo




Going out of Toruń we were wondering how far can we get. J put her bet on Ciechocinek, K - Łódź. By the road leading out of the city we were just counting the money for a taxi home when Bartek stopped by. Even though he wasn't driving our way he got really upset when he saw our sad faces, so he took us to a parking lot by the highway entrance. After that it was all easy.

Kuba and Marzena with Olek took us from there. It was so cool talking with them that half an hour later (well, maybe four hours) we were in Częstochowa. Because it was all good so far we agreed that we deserve a rest. After a short, three-hour long dinner :3 we went on foot in the direction of the next station, from where we were to get a ride. Mushroom pickers that stood by the road assured us that it's just around the bend. 2 kilometers ahead we found out that it has to be the longest turn in Poland.
After we got through this jungle we finally found ourselves on the station. As we were getting tired we decided to use our secret weapon. J let her long golden hair down, turned on her "superstar" mode and waved her thumb with grace. It wasn't even 5 minutes and we were riding with Mariusz, a passionate of exotic voyages. Thrilled with his stories about houses on the ocean in Maledives and Ceilon's tea fields we started planning our next trip.
From where he left us we wanted to get to a petrol station for gastronomic and accomodation purposes. The only road there was a highway that could not be, unfortunately xD, accessed by foot. But impossible is nothing for us, so using our superpowers (believe me, climbing over a flat wall with 20kg backpack on your shoulders requires some kind of superpower) we flew over a soundscreen (rebellious) and set foot on the road. We were extremely pleased with our idea, but the enthusiasm was not shared by the motorway security. No more than a kilometer farther they caught us... And took us to our destination.

Photos to come next time when we find a piece of free wifi.
CIAO J&K

PS. Special thanx to:
Bartek
Kuba, Marzena & Olek - HF in Zawiercie!
Mariusz - don't hesitate and go for the trip! Worst case scenario we take care of your child :)
Lords of the Highway

Also GL to Janek and Ola on your trip to Romania! xoxo

Buongiorno!



"Pierwszy raz dla każdego jest emocjonującym przeżyciem. Oddech masz nie równy czoło mokre od potu a drżące ręce ślepo błądzą" po klawiaturze.

Dziś razem z K wyruszamy w podróż stopem po Europie. Startujemy w Toruniu, miescie babć w mocherowych beretach, miejscu urodzin Mikołaja Kopernika pachnącym korzennymi piernikami. Następny przystanek - Ostrawa. Za 12 dni Rzym. No a potem?
Tego jeszcze sami nie wiemy.

Jeśli kiedykolwiek myśleliście nad takim wyjazdem, zobaczcie koniecznie wykład "How to travel the world with almost no money" Tomislava Perko, który pokazał mi pewien przystojny Włoch, o którym na pewno jeszcze usłyszycie.

Możecie uważać, że na taki wyjazd potrzeba dużo odwagi albo szaleństwa, ale tak naprawdę wystarczy po prostu wyjść z domu.

Wasza J.




"The First Time is an exciting experience for anyone. Your breath is heavy, forehead wet with sweat and shaking hands move blindly" over the keyboard.

Today together with K we set on our hitchhiking trip around Europe. We start in Thorn - the city of elderly ladies in mohair berets, the birthplace of Nicolaus Copernicus that smells like gingerbread. Next stop - Ostrava, then, in twelve days, Rome. And after that? This one we don't know yet.

If you ever thought about such a trip you should see a TED Talks video "How to travel the world with almost no money" by Tomislav Perko. It was shown to me by a young and handsom Italian, about whom you're certainly going to hear again.

You may think that it takes a lot of courage or madness to go for an adventure like this. In fact, however, all you need is walk outside your home.

Yours J.

PS. For those of you who have been wondering what the title of our blog stands for - in Polish "pierniki" is gingerbread and "popierniczeni" is - to be exact - "after gingerbread" which means "extremely crazy".